czwartek, 28 sierpnia 2008

Wyprawa na północ - Dzień 3. Katherine i park Nitmiluk. 18 sierpnia

Hej, zgodnie z obietnicą umieściliśmy na Picassa albumy ze zdjęciami:
Tomek udostępnił album ze zdjęciami z całej wycieczki na swojej stronie.
Po przebyciu 250km od miejsca naszego poprzedniego noclegu kolejne trzy dni wycieczki spędziliśmy w mieście Katherine i w Parku Narodowym Nitmiluk.
Katherine jest podobno trzecim co do wielkości miastem na całym Terytorium Północnym - zamieszkuje je prawie 10 tysięcy ludzi, z czego prawie 1/3 populacji stanowią Aborygeni. Mimo tak niskiej populacji wydaje się ostoją cywilizacji, gdyż dalej na południe jest już tylko pustynia.

Ziemia ta należy formalnie do Aborygenów i jest od nich "wynajmowana" przez rząd jako parki narodowe. Parki są zarządzane wspólnie przez rdzenną ludność kontynentu i rząd Australijski. Dlatego w Katherine i okolicach spotkaliśmy wielu Aborygenów. Część z nich działa w różnych centrach promujących aborygeńską sztukę i kulturę, inni prowadzą nieśpieszny tryb życia na zielonych terenach Katherine.
11 rano. Aborygeni wypoczywający na zielonych skwerkach Katherine

W okolicach odwiedziliśmy galerię połączoną ze sklepem z aborygeńską sztuką. Spodobały nam się kolorowe "kropkowo-liniowe" obrazy wykonywane malutkim pędzelkiem, jednak ceny ich były dość wysokie, więc poprzestaliśmy na drobnych pamiątkach (Jurek - bez złośliwości proszę!). Udało nam się nawet uciąć sympatyczną pogawędkę z pracującymi artystami.
Obrazy w Aborygeńskiej Galerii
W parku Nitmiluk pierwszego dnia po prostu pospacerowaliśmy sobie. Liczylismy na kapiel, ale tablice ostrzegające przed krokodylami skutecznie nas zniechęcaly.
Tablica ostrzega przed krokodylami. Po konsultacji z Olem idziemy dalej
W końcu udało nam się znaleźć plażę oznaczoną jako 'względnie bezpieczną'. W jej pobliżu były zastawione pułapki na krokodyle - taka siatkowa rura na końcu z kawałkiem mięsa, po którego chwyceniu klatka się zamyka. Ponoć te pułapki przyciągają krokodyle bardziej niż kąpiący się po drugiej stronie rzeki turyści.
Pułapka na krokodyle
Nas to zachęciło na tyle, że Dawid postanowił zażyć w rzece kąpieli. Dorotka, Olek, Mateusz, Magda i Zuzia jedynie się temu przyglądali z nadzieją na widowisko :)

Pierwszego dnia pobytu wspięliśmy się z dzieciakami, by obejrzeć wąwóz z góry. Widok był warty dźwigania 13-kilowego Olka na szczyt.
Droga na górę wąwozu
Następnego dnia podczas rejsu rzeką Katherine oglądaliśmy ten wąwóz z powierzchni wody - no prawie. Ale o tym w następnym odcinku :)

2 komentarze:

Unknown pisze...

Dawid i Dorotko pięknie tam jest u Was! I zazdroszczę Wam strasznie tego upału, aborygenów i krokodyli;) Olo rośnie jak na drożdżach widzę:)
Jakieś fajne pająki widzieliście? Edyta

Dawid pisze...

Pająki były jak najbardziej. W nocy w buszu w parku Kakadu jeden gigant przysiadł Dorotce na krześle. O tym za 3 odcinki :)