niedziela, 14 września 2008

RBG, Brighton i Basen

W ten weekend przekonaliśmy się, że informacje o zmiennej pogodzie w Melbourne nie są wyssane z palca. W sobotę był upał - jak w polskie lato. Prawie cały dzień spędziliśmy wylegując się w Royal Botanic Gardens - to miejsce, obok Dandenong, jest wysoko na liście moich ulubionych miejsc w Melbourne. Jest to taki ogromny ogród z roślinnością z całej Australii, doskonałe miejsce do piknikowania. Dorotka miała szansę wypocząć i poczytać książkę. Tego dnia wstała razem z Olkiem o 6 rano i czułem się zobowiązany do rewanżu :-).

Piknik w Royal Botanic Gardens

Wcześniej po drodze zobaczyliśmy fragment występu ulicznego sztukmistrza (nie wiem jak lepiej przetłumaczyć zawód 'street performer'). W Melbourne jest to bardzo popularne zajęcie. Idąc tak jak my wczoraj bulwarem nad rzeką w South Bank lub na Federation Square cały weekend można spędzić obserwując występy takich zabawiaczy - niektóre są fantastyczne. Wczorajszy artysta był naprawdę niezły - już go kiedyś widziałem połykającego miecz i jednocześnie żonglującego pochodniami. Wczoraj, niestety, przerwał występ po tym, jak wiatr przewrócił wiaderko z benzyną - zdążyliśmy jedynie zobaczyć akrobacje na latarni oraz fragment pokazu z ogniem. Z przykrością odnotowujemy, że po tym incydencie, nie bacząc na obecność dzieci artysta soczyście zaklął :D.
Chorągiewka na latarni


Więcej zdjęć tego pana oraz zdjęcia z pikniku możecie zobaczyć w tej galerii.

Wracając widzieliśmy jeszcze jednego artystę - kulminacją jego występu było położenie wzdłuż siebie czterech ludzi na chodniku i najpierw przejście przez nich na rękach a potem przeskoczenie przez nich kilkoma saltami do tyłu - robiło wrażenie.

W niedzielę, mimo wiatru, zdecydowaliśmy się pojechać nad wodę. Wcześniej Mateusz oraz Paweł mówili i opisali na swoich blogach swoje wycieczki do Brighton Beach. Zachęciło to nas i pojechaliśmy tam - to tylko 30 minut drogi kolejką od naszego domu. To nie był najlepszy pomysł - miejsce jest fantastyczne, ale wiał okropny wiatr. Jednak surferów to nie zniechęcało, lub może wręcz przeciwnie, było to dla nich zachętą. Będziemy tam musieli pojechać przy bardziej sprzyjającej aurze.
Surferzy

Olka małpie figle


Tutaj możecie zobaczyć więcej zdjęć z Brighton Beach i nie tylko.

Postanowiliśmy uciec czym prędzej na spacer w jakieś bardziej osłonięte od wiatru miejsce - pojechaliśmy do dzielnicy South Yarra. Tam przeszliśmy się ulicami Toorak i Chapel. Są to ulice pełne eleganckich butików, sklepów, pubów i restauracji - w niedzielę ciasno wypełnionych. Jako ciekawostkę odkryliśmy, że jeden z polskich polityków doczekał się swojej wystawy.
Echa polskiej polityki po drugiej stronie globu

Chapel Street

Wieczorem pojechaliśmy na basen do Melbourne Sports & Aquatic Centre - jest to olbrzymi kompleks sportowy - dla niektórych z was byłby to prawdziwy raj. Jest tam na przykład 8 boisk do kosza (razem z boiskiem się wynajmuje sędziego). Płacąc 6 dolarów można pływać do woli we wszystkich basenach - jest ich kilka ,w tym baseny dla dzieci, basen olimpijski (50m), ogromna zjeżdżalnia, plac zabaw w wodzie, trampoliny. Niesamowite.

6 komentarzy:

Unknown pisze...

Dejwidki, wielkie dzieki za zyczenia weselne:) Jeden taniec bedzie specjalnie dla was;)

Szkoda ze was nie bedzie, ech te odleglosci, kontynenty i inne takie...

Trzymajcie za nas kciuki zebysmy wypadli co najmniej tak dobrze jak wy i zebysmy nie dali plamy:)

obuszki

Anonimowy pisze...

Tam jest pięknie:)
Thomasy

Unknown pisze...

Ej, co jest? Czemu nie ma wpisów w pażdzierniku - już jest 2gi i nic...

Zniecierpliwiony obuch

Unknown pisze...

Zgadzam się z Łukaszem- gdzie sa kolejne opisy? coś zaniedbujecie bloga;)
Z zazdrością patrze na pogodę i atrakcję u Was:) i nie moge się doczekać naszego przyjazdu juz w lutym:)
Pozdr
Edyta

Unknown pisze...

Dawid, dochodzą mnie słuchy, że pisanie komentarzy na Waszym blogu jest nieintuicyjne, chyba szczególnie dla nie-użytkowników gmaila.
jako zaawansowany informatyk i programista powinieneś coś z tym zrobić:)

Dawid pisze...

Nie umiem :-( Poza tym, gdybym był dobrym informatykiem to nie miałbym tego bloga na blogspocie, a postarałbym się jakoś bardziej :-)