niedziela, 7 września 2008

Northern Territory - Dzień 8 (23 sierpnia)

Hej, z dużym opóźnieniem opisujemy ostatni dzień wycieczki i dwa tygodnie od powrotu kończymy serial o naszej wyprawie na północ.
Galeria ze zdjęciami z Parku Kakadu, gdzie spędziliśmy ostatnie trzy dni wycieczki można obejrzeć pod tym linkiem.
(Z poprzednich dni galerie są tutaj: Nitmiluk i park Litchfielda)
Ostatniego dnia wyprawy udaliśmy się z Jabiru do Darwin, skąd następnego dnia o 6 rano (!) odlatywał nasz samolot.
Wyruszyliśmy bardzo wcześnie, bo na 3pm mieliśmy wykupiony rejs West Aligator River a wcześniej chcieliśmy pokazać dziewczynom Ubirr i las monsunowy - byliśmy tam 2 dni wcześniej, ale bez dziewczyn. W Ubirr Olek dzielnie wspinał się po skałach - większość drogi na rękach ojca, ale część drogi pokonał na własnych nogach :)
W drodze na szczyt

Kontemplacja landschaftu

Mali zdobywcy...

W czasie spaceru w lesie monsunowym krokodyle nas nie zawiodły - mogliśmy je oglądać leniwie wylegujące się w błocku nad wodą i pływające w wodzie.
Dorotka wypatruje bestii

Dwa krokodyle

Z lasu monsunowego ruszyliśmy na zamówiony wcześniej rejs rzeką Western Aligator River. Na miejsce dotarliśmy chwilę przed czasem.

Przed rejsem miałem okazję, że tak powiem, potrzymać węża. Jak już z nim stałem, to trochę zacząłem żałować - zwłaszcza jak mi zaczął oplatać i smyrgać językiem szyję.
Dawid, Dorotka, Mateusz i obślizgły gad

Główną atrakcją rejsu było karmienie wygłodniałych krokodyli. Jeden z przewodników podawał na kiju ze sznurkiem kawałki mięsa. Część z tych gadów widząc, że zdobycie tego mięsa może oznaczać wysiłek (musiałyby po nie wyskoczyć) rezygnowała i odpływała. Część jednak skakała i to całkiem wysoko!
West Aligator River

Twarzą w twarz z niebezpiecznym krokodylem różańcowym (słonowodnym)

Przed wyskokiem

Po rejsie ruszyliśmy dalej do Darwin - stolicy stanu. Miasta liczącego 110 tysięcy mieszkańców, którzy słyną z ogromnego spożycia alkoholu - ponad 1,5 raza więcej niż średnia w pozostałej części Australii. W Darwin ostatnią noc spędziliśmy w 4ro gwiazdkowym hotelu, w pokoju z widokiem na ocean.
Widok z okna hotelu

Niestety, ocean w Darwin ze względu na zagrożenie jadowitymi meduzami, nie nadaje się do kąpieli. Udaliśmy się więc na romantyczną kolację do jednej z knajpek na pobliskiej marinie i wróciliśmy do hotelu - dalszą część upalnego wieczoru spędziliśmy na balkonie. Zrezygnowaliśmy z doskonałej okazji na imprezę w mieście, którego mieszkańcy słyną z tego jak umieją się bawić - musieliśmy wstać o 4 rano, żeby zdążyć na samolot.

Brak komentarzy: