czwartek, 4 września 2008

Dzień 7 - "Animal Tracks" (22 sierpnia)


Powoli zbliżamy się do końca naszej wycieczki. Dzień siódmy przyniósł z kolei więcej wrażeń mi i Magdzie. Wybrałyśmy się na wycieczkę "Animal Tracks" - pani w biurze turystycznym zapewniała, że "everybody loves Animal Tracks".



Autobus "Animal Tracks"


Faktycznie, plan wycieczki był bardzo ciekawy. Wyjechałyśmy o 13 z dwudziestoosobową grupą malym autobusem bez szyb (świetnie się jechało zwłaszcza wieczorem). Przewodnikiem był bardzo klimatyczny pan, ubrany po trapersku. Był tak australijski, że niestety niewiele rozumiałam z tego co mówił.



Nasz przystojny, wzbudzający zazdrość mężów, przewodnik (to dopisał mąż)



Najpierw pojechaliśmy po drugą przewodniczkę. Była nią mieszkajaca w buszu Aborygenka, która miała nam pokazać, jak wygląda życie w buszu.



Nasza aborygeńska przewodniczka - Patsy

Rzeczywiście, obie stwierdziłyśmy, że nie miałybyśmy szans przetrwać jako buszmenki. Cieżkie życie... Patsy pokazywała, jak sie poluje na żółwie (ale żadnego na szczęście nie udało się znaleźć), jak się wyłupuje z ziemi młotkiem orzeszki (zgadnijcie, czyj młotek miał obluzowany trzonek) i jak się leczy tradycyjnymi metodami ból głowy. Ciekawostką było lekarstwo ze świeżo rozgniecionych mrówek. Po drodze mogliśmy też obserwować zwierzęta, przede wszystkim różnorodne ptactwo i bawoły w naturalnym środowisku.


Bawół wodny


Ptactwo



Na zakończenie mieliśmy ognisko koło wielkiego rozlewiska, na którym byly tysiące ptaków - ten hałas trudno zapomnieć. Przewodniczka upiekła na ognisku trzy kaczki, przewodnik upiekł chleb - chleb był pyszny! Na koniec posiedzieliśmy sobie przy ognisku, zjedlliśmy, wypiliśmy herbatę i było prawie jak na spływie. I oczywiście przepiękny zachód słońca - był naprawdę wyjątkowy. I zgadnijcie, komu chodził ogromny, włochaty pająk po poręczy krzesła...



Patsy opieka kaczkę na kolację



Herbatka



Pewnie gdyby nie ta wycieczka nie zobaczyłybyśmy takiego prawdziwego buszu, zupełnie niepodobnego do tego, co można zobaczyć na szlakach turystycznych. Dlatego DZIĘKUJEMY NASZYM KOCHANYM MĘŻOM, że zostali z dziećmi i spędzili prawie cały dzień w basenie (dzieciaki były zachwycone).



Zaginiony Aborygen - zdjęcie zrobione przez Tomka

5 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dawid nie wiem czy widziałeś Zaginionego Aborygena - zdjęcie zrobione przez Thomka...do pamiątki ślubnej Emilów?

Thomek

Ps. wpisy na blogu śledzę codziennie, a jak na jakiś dzień nie ma, to czytam wpis z dnia poprzedniego, wyobrażając sobie, że to ten dzień, na który nie ma wpisu

Ania pisze...

No, Dorotka, ten przewodnik to niezłe ciach, a jeszcze tak sam na sam w buszu....
Tylko pieczona kaczka wygląda dość makabrycznie, jakby miała dwumetrową szyję....

Dawid pisze...

Dzięki Tomas! Właśnie to zrobione przez Ciebie zdjęcie było dla mnie inspiracją.
Ta Twoja technika to w sumie dobra metoda, ale wymaga niezłej wyobraźni w połączeniu z krótką pamięcią. Imponujące.
Aniu, wypraszam sobie takie uwagi. A szyja to się chyba rozciągła.

Dorotka pisze...

Teraz to luz, gorzej wyglądała z piórami w towarzystwie dwóch koleżanek.

Unknown pisze...

Jeny, wy żyjecie w buszu?!?! Biedny Olo, pewnie myślał, że będzie miał wakacje, a tu taki klops. No nic... Tylko ubierajcie się ciepło bo noce są strasznie zimne!!

:)

Obuch