poniedziałek, 12 stycznia 2009

Taupo, Rotorua, Wai-O-Tapu

Postanowiliśmy nieco zintensyfikować zwiedzanie północnej wyspy - zostało nam już niewiele czasu do końca pobytu w Wellington. W ostatni weekend wyruszyliśmy na wycieczkę z Olkiem i Dorotką oraz naszymi przyjaciółmi Pawłem i Karolem.

Najpierw pojechaliśmy nad znajdujące się w kraterze wulkanu jezioro Taupo.
W tle jezioro Taupo

Tam z Pawłem skoczyliśmy na bungy (pisownia nowozelandzka) z wysokości 47 metrów do rzeki.

Po skoku – Karol, Paweł i Dawid jako Boraty

Kilka zdjęć (zrobionych przez organizatorów) dodałem na Picasę:
http://picasaweb.google.com/daugustynowicz/20090110TaupoBungy#



Mój skok uwieczniony na filmie

Potem pojechaliśmy 80km na północ do miejscowości Rotorua gdzie noc spędziliśmy w hostelu. Po drodze zatrzymaliśmy się nad wodospadem.



Rotorua, jak i cała jej okolica strasznie śmierdzą siarkowodorem. Dziwne, ale to strasznie przyciąga turystów. Okolice Rotorui przypominają nieco piekło - wszędzie unosi się para gejzerów i okropny smród siarki. Ziemia jest w tęczowych kolorach - od zielonego do czerwonego. Niesamowite

W niedzielę z Rotorui pojechaliśmy do parku Wai-O-Tapu, gdzie najpierw obejrzeliśmy wybuch gejzera. Pracownik parku codziennie o 10 rano wrzuca to krateru kawałek jakiegoś minerału (ponoć w całości biodegradowalnego) który wywołuje erupcję. Potem wybraliśmy się na spacer pomiędzy piekielnymi kraterami, parującymi jeziorami wypełnionymi śmierdzącym błotem. Krajobraz piekielny. Niesamowite!





Gejzer



Wracając do Wellington nieco zboczyliśmy z drogi i ostatni fragment przejechaliśmy przecudnymi wąskimi, krętymi drogami. Nowa Zelandia jest naprawdę niesamowita!


Więcej zdjęć możecie obejrzeć w naszej galerii: http://picasaweb.google.com/daugustynowicz/TaupoWaiOTapu

Brak komentarzy: