Nie stało się tak, jak zapowiadałem w poprzednim poście - w sobotę nie pojechaliśmy na bungy, bo nie udało nam się wynająć samochodu. Sprawdziliśmy w Avis i Apex i wszystkie auta były zajęte. Pojechaliśmy więc z Pawłem i Drew następnego dnia, w niedzielę. Było świetnie! Co prawda na bungy skoczyli tylko Paweł i Drew - Dorota została w Melbourne i nie miałem dla kogo się popisywać ;) . Skoczyłem za to na Giant Swing - zabawa okazała się równie emocjonująca, lub nawet bardziej niż bungy. W przypadku skoku na bungy najtrudniejesze jest przełamanie się i dobrowolne rzucenie się w przepaść. W skoku na Swing moment swobodnego lotu jest dłuższy, i się to spadanie naprawdę czuje.
Tutaj jest wideo:
Dzisiaj wróciliśmy z tygodniowej wyprawy campervanem po Tasmanii - wycieczka udała się rewelacyjnie i wkrótce zamieszczę relację.
Memories Remain: Summer Chillout In Warsaw
14 lat temu
3 komentarze:
Dejwid, jeszcze się uzależnisz od adrenaliny i po powrocie popadniesz w depresję, i będziemy musieli wymyslać ci ekscytujące zajęcia;)
A spakowani już?
Pzdr
Obuch
Hejo! No w Polsce planuję szukać adrenaliny w małych rzeczach - zająć się szydełkowaniem i filatelistyką. Podobno te zajęcia mogą być całkiem ekscytujące.
Ciągle jeszcze nie jesteśmy spakowani - jutro wracam z Nowej Zelandii i wtedy powoli zaczniemy myśleć o powrocie :-)
Dotychczas nie szukałam żadnych blogów podróżniczych, ale autorzy jednego z nich znaleźli mój i zainspirowali mnie do poszukiwania podobnych. O dziwo znalazłam ich mnóstwo i musiałam stworzyć nową kategorię linków w blogu, by je wszystkie pomieścić… ;)
Twój blog przykuwa uwagę przepięknymi fotografiami i ogólnie fajną tematyką! :)
Blog dodałam do naszych linków (będę wdzięczna za to samo).
Pozdrawiam
Sol
http://turystycznyprzewodnik.blogspot.com/
Prześlij komentarz